Walka z Artemidą

Prześladowania ustały, a majątek kościołów wrócił do prawowitych właścicieli. Jednak Mikołaj szybko przekonał się, że zwycięstwo nad cesarzem nie oznacza jeszcze zwycięstwa nad pogańskimi bogami. Czczone od tysiącleci bynajmniej nie zamierzały oddawać pola. Ich kapłani i kapłanki bronili się zawzięcie. Tak na pewno miała się sprawa w Myrze z zamieszkującą wspaniałą świątynię Artemidą (zwaną przez Rzymian Dianą), córką Zeusa, jedną z najpotężniejszych starożytnych bogiń. Artemida patronowała między innymi żeglarzom, którzy zwracali się do niej z prośbą o dobrą pogodę i pomyślność na morzu.

Świątynia Artemidy w Myrze była olśniewająca. Usytuowała na rozległym terenie, obsadzonym specjalnymi roślinami utrzymującymi świeżość gleby, z wewnętrznym dziedzińcem otoczonym kolumnami i ołtarzami oraz głównym gmachem kryjącym ogromny posąg bogini. Mikołaj od dawna wiedział, że prędzej czy później przyjdzie mu zmierzyć się z Artemidą, którą uważał za poleczniczkę ciemnych mocy. Rozgorzała więc wojna, którą obie strony traktowały bardzo poważnie. Szalę zwycięstwa przechyliły w końcu modlitwy Mikołaja. Szymon Metafrastes opowiada o tym następująco:
" Kiedy Święty zaczął się modlić, zawalił się ołtarz i runęły posągi bożków niczym liście zdmuchnięte jesiennym wiatrem. Demony zamieszkujące to miejsce uciekały, skarżąc się do Świętego: "Jesteś niesprawiedliwy. Nie uczyniłyśmy ci nic złego, a ty wyganiasz nas z domu. To był nasz dom, a omamieni ludzie składali nam tu hołdy. Gdzie teraz pójdziemy?" Święty odpowiedział: "Idźcie w ogień piekielny rozpalony dla was przez diabła i jego armię". W ten sposób uległy zniszczeniu ołtarze".

Nawet rządzące w świątyni Artemidy demony były bezsilne wobec Mikołaja i jego Boga.


W: J. Wheeler, Święty Mikołaj, Wydawnictwo Pax, Warszawa 2012.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz