Oburzony święty

Oto druga opowieść o św. Mikołaju nawiązująca do czytanego wówczas w całej Europie żywota pióra Reginolda Eichstatta. Pierwotny tekst został spisany przez Jana Diakona.
 
Podobno żywot Mikołaja wyśpiewywano i odtwarzano wszędzie, tylko nie w klasztorze Maryi Miłosiernej. W końcu kilku starszych mnichów udało się do przeora Iteriusza z Mikołaja. Przeor nie tylko odmówił, ale uczynił to ze złością. Mnisi, o dziwo, nie ustąpili, zwracając się do niego w takich mniej więcej słowach: "Czemu, ojcze, nie raczysz wysłuchać swych synów? Czemu żywot św. Mikołaja, przepełniony słodkim miodem duchowym i uznany w całym niemal świecie, nie może być przez nas wyśpiewany? Czemu nie możemy jak inni orzeźwić się tą ucztą?... Czemu, gdy wszystkie kościoły świętują za sprawą tego nowego zaczynu, nasz jeden ma pozostać niemy?"
Przeor wybuchnął tylko bluźnierstwami i wyrzucił ich za drzwi.
 
Tej samej jednak nocy ukazał mu się Mikołaj i przemówił do niego w sposób nie pozostawiający żadnych wątpliwości. I nie poprzestał na tym. Ściągnął go za włosy z pryczy na posadzkę dormitorium. Następnie zaczął śpiewać hymn "O pastor aeterne" i z każdą zmianą modulacji smagał nieszczęśnika po karku biczem, którego nie zapomniał ze sobą przynieść. Porządnie obity przeor zrozumiał w końcu w czym rzecz i nauczył się słów hymnu w sposób zadowalający. Po tym,co przeszedł, był bliski histerii i łkał wniebogłosy. Przybyli obudzeni współbracia zdumieli się, zastawszy go rozciągniętego na posadzce. Przeor nie potrafił im wyjaśnić, co się stało, zanieśli go więc do szpitaliku, gdzie pozostał przez kilka dni.
 
Uleczony za wstawiennictwem dobrego świętego wezwał do siebie braci i oznajmił im nieoczekiwaną wieść: "Zauważcie, synowie najdrożsi, że sprzeciwiwszy się wam poniosłem srogą karę za własną zatwardziałość. Teraz nie tylko chętnie przystaję na waszą prośbę, ale póki żyję będę przed innymi i najpiękniej, jak mogę, wyśpiewywał żywot wielkiego ojca".
 
 
W: J. Wheeler, Święty Mikołaj, Warszawa 2012.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz