Kupiec saraceński

Pewien kupiec saraceński wracał z trudnej, lecz pomyślnej dla niego wyprawy na Wschód. Jakże się cieszył na powrót do domu po tak długiej wędrówce! Towar, który przywoził, miał go uczynić bardzo bogatym.
 
Nagle zerwał się wiatr. Kupiec przyjął to spokojnie, ale wiatr wzmagał się z minuty na minutę. Były powody do niepokoju, bo szli właśnie niebezpieczną ścieżką górską i jeden fałszywy krok mógł zakończyć się tragedią. Tymczasem burza rozszalała się na dobre - kupiec stracił z oczu idącą z tyłu karawanę. I stało się to, czego obawiał się najbardziej. Wystraszone zwierzęta zsunęły się ze ścieżki w przepaść. Kupiec, który słyszał gdzieś o św. Mikołaju przychodzącym na pomoc ludziom w skrajnej potrzebie, uznał, że nadszedł ten moment. I zaczął się modlić.
 
Burza w końcu ucichła i zrujnowany kupiec podążył zgnębiony swoim szlakiem. Dwanaście mil dalej wyszedł zza zakrętu i - co za widok! Oto cała karawana - jeźdźcy, wielbłądy i sakwy z dobrami - stoi i czeka na niego.
 
Dotarłszy do domu w Seleucji, przepełniony wdzięcznością kupiec kupił drogocenną, złotą ikonę św. Mikołaja i ofiarował ją miastu jako wyraz czci dla świętego.
 
W: J. Wheeler, Święty Mikołaj, Warszawa 2012.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz