Artemida i płonąca oliwa

"Święty Mikołaj, sługa Boży i otoczony czcią biskup Myry, przeszedł z tego świata do nieba. Za swego ziemskiego życia dokonał wielu cudownych czynów. I nawet po śmierci pociągał innych do świętości. Oddawali mu cześć wierni chrześcijanie z całego cesarstwa i każdej jego prowincji. Ze wszystkich stron przybywali pielgrzymi oddać hołd świętemu w jego kościele w Myrze. Przygotowywała się do tego również pewna grupa.

Kiedy pielgrzymi ładowali rzeczy na statek, zbliżył się do nich złych duch wypędzony ze świątyni Artemidy przez św. Mikołaja i innych chrześcijan. Tuż przed rozwinięciem żagli ów zły duch kryjący się pod postacią kobiety wręczył im dzban wypełniony płynem i rzekł: "Zabierzcie ten dzban jako ofiarę ode mnie dla świątyni Mikołaja. Nie mogę zawieźć go sama, gdyż jestem chora. Napełnijcie tą oliwą lampy świątynne".

Pielgrzymi przyjęli dar i odpłynęli do Myry. Pewnej nocy jednego z nich nawiedził we śnie św. Mikołaj i rzekł: "Gdy się zbudzisz, wyrzuć dzban złej oliwy do morza!" Rankiem podróżnik przypomniał sobie te słowa i rzucił dzban w fale morskie.

W tej samej chwili nad powierzchnią morza wyskoczył płomień, a wody w głębinie zawrzały gwałtownie. Statkiem zaczęły nagle rzucać gwałtowne fale. Wysiłki marynarzy nie zdawały się na nic. Wszystkich ogarnęła panika.

Zanim jednak stało się najgorsze, św. Mikołaj zdusił zabójczą eksplozję. Niebezpieczeństwo minęło i pielgrzymi szczęśliwie dopłynęli do Myry. Wszyscy dziękowali żarliwie Bogu za to, że przysłał św. Mikołaja na ratunek".

W: J. Wheeler, Święty Mikołaj, Warszawa 2012.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz