Ratunek żeglarzy

Poniższy tekst pozostał napisany przez Michała Archimandrytę (prawdopodobnie w ósmym wieku), a przetłumaczony z ówczesnej greki przez renomowanego znawcę okresu Gustawa Anricha:

"Statek gnany potężnym sztormem wpadł na mieliznę we wschodnim rejonie Morza Śródziemnego. Uwięziony na płytkiej wodzie znalazł się w poważnym niebezpieczeństwie, gdyż fale i wicher biły nim groźnie o skały. Kapitan wraz z załogą pamiętając, że biskup Mikołaj był świętym sługą Boga, modlił się o ratunek za jego wstawiennictwem. Żeglarze twierdzili, że biskup Mikołaj przybył osobiście, ukazał się załodze i zachęcał do pracy nad wzmocnieniem masztów i wyprowadzaniem statku spomiędzy skał.

Mikołaj nie poprzestał na modlitewnym wstawiennictwie i zachęcie do wysiłku - udzielił marynarzom realnej i fachowej pomocy. Stanął do pracy przy naciąganiu lin i wraz z żeglarzami odpychał statek drągami od skał, gdy statek spychany był na nie nacierającymi falami. Dzięki pomocy Mikołaja załoga uwolniła statek z pułapki i podjęła dalszą żeglugę wzdłuż wybrzeża. Z chwilą, gdy statek wydostał się z mielizny, Mikołaj zniknął tak szybko, jak się pojawił.

Żeglarze doprowadzili statek do bezpiecznej przystani w Myrze i udali się do świątyni, aby podziękować Bogu za ratunek. Wśród wielu duchownych spotkali tam biskupa Mikołaja i uświadomili sobie, że to ta sama postać, która ukazała im się na statku. Zdjęci grozą upadli przed nim, pytając, w jaki sposób usłyszał modlitwy, które zanosili podczas sztormu. Biskup odrzekł, że człowiek, który całkowicie poświęca się szukaniu Boga, może słyszeć cudze modlitwy zanoszone w potrzebie. Poradził żeglarzom, aby od tej chwili oddali  się na wierną służbę Bogu".

W: J. Wheeler, Święty Mikołaj, Warszawa 2012.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz